Wybrałam się z Potomkiem do kina (klik) w dzień, kiedy galerie handlowe były nieczynne. Nie przygotowałam
się na taką okoliczność – przygotowałam się za to wcześniej na to, że przed
kinem zjemy coś z Potomkiem. Zazwyczaj udaje mi się tak manewrować galeriowym
menu, żeby nie jeść frytek i…frytek – tym razem jednak nawet frytki wydawały
się opcją atrakcyjniejszą od tego, co do jedzenia nam zostało.
Poddałam się w kwestii jedzenia dla Potomka i pozwoliłam mu
wybrać lody – dwie gałki jakie tylko sobie wypatrzy – o ja naiwna – nie wiem na
co liczyłam – pewnie na to, że rozsądny, młody człowiek wybierze sorbet
truskawkowy, ewentualnie lody śmietankowe – tymczasem jasnym było, że wybór
mojego syna padnie na najbardziej chemiczne, nienaturalne i już na oko
alergizujące lody z oferowanych w sprzedaży – 1 kulka – lody Hello Kitty o
smaku gumy balonowej, 2 kulka – o dźwięcznej nazwie „Sun on the Beach” – nie
próbuję sobie nawet wyobrazić jaki był ich smak.
Pisząc to czuję się jak matka
wyrodna, która przyzwoliła dziecku na brutalne morderstwo jego kubków smakowych
– ale mina Potomka jedzącego te okropieństwa – bezcenna. Cóż – następny miesiąc
będziemy jedli marchewkę.
Z resztą sama lepsza nie byłam. Głodna – zamówiłam tosta –
uuuuuuu – by to odpokutować nie tylko marchewkę przyjdzie mi jeść przez miesiąc
ale też zagryzać ją selerem naciowym i nie patrzeć nawet w stronę ciastek –
choćby najzdrowszych pod słońcem i samych płatków owsianych i orzechów;). Tost
z białego (tostowego) pieczywa, z seropodobnym czymś w środku i szynkopodobnym
czymś na dodatek – brzuch mnie po tym rozbolał, a nie mam wrażliwego żołądka –
oj nie mam ;)
Wniosek: sprawdzać, czy będzie gdzie zjeść coś
nietoksycznego albo zabierać wałówkę ze sobą – nie jeść w galeriowych kawiarniach
– nie jeść nigdy!
Dla przeciwwagi - pyszna kawa i jeszcze pyszniejsze Polskie wino w podziemiach księgarni Bona (ten sam dzień a taaaaka różnica;)
Aaaaa - i jeszcze mi się przypomniało, że mają tam kapitalny pokój zabaw dla dzieci.
Moje dzieci też zwykle chcą te niebieskie gałki;-)
OdpowiedzUsuńJa od dziecka nie fascynowałam się tymi kolorowymi lodami. Nie wiem skąd, ale zawsze czułam do nich niechęć, podczas gdy reszta moich rówieśników oddałaby wszystko za gałkę niebieskich 'pyszności'. Co mnie jeszcze przeraża, że lody w centrach często są rozmrożone. Widać to na kilometr. Nie mają zbitej konsystencji, tylko wyglądają jak śmietana. A ludzie pomimo tego je kupują. Ohyda.
OdpowiedzUsuńOjjjj tak - zazwyczaj wmawiam Nieletniemu, że jest uczulony (zapewne jest w tym tyle chemii, że na coś z całej tablicy Mendelejewa jest uczulony na 100% ) ale tym razem.....ech wytłumaczenia nie znajduję dlaczego się złamałam :(((
UsuńI nawet nie smakuje to dobrze po prawdzie