poniedziałek, 2 czerwca 2014

La Fontaine - wizyty sentymentalne



Do La Fontaine mam słabość, ponieważ była to jedna z pierwszych restauracji, którą odwiedziłam w Krakowie (druga konkretnie – pierwsza była Szara, ale jako że nie gustuję nadmiernie w mięsiwach wszelakich, więc nawet sentyment nie zmusiłby mnie, żeby posilać się tam zbyt często). Urzekł mnie jej klimat i smak podawanych potraw. 

La Fontaine, mimo że ulokowana w piwnicy – wcale nie przytłacza piwnicznym klimatem. Jest dobrze oświetlona i klimatyzowana (poza jedną – ostatnią – salą, w której zdarzyło mi się siedzieć tylko raz, ponieważ było tam zwyczajnie zbyt gorąco i duszno, mimo, że był to luty i aura temperaturą nie rozpieszczała). Atmosfery dopełnia miła dla ucha, francuska muzyka i dyskretna obsługa. 


Smakoszem nie jestem i odpowiada mi smak bardzo wielu, bardzo różnorodnych potraw, ale zdarza się, że gdzie nie gdzie potrawy mi do gustu nie przypadają – nigdy jednak w La Fontaine. Tu pierwszy raz odważyłam się spróbować ślimaków i żabich udek i tu pierwszy raz jadłam foie gras i grasicy (nie zostałam entuzjastką żadnego z tych dań, ale nie ze względu na jakość potrawy czy sposób przyrządzenia – to po prostu nie jest mój smak – jadłam z czystej ciekawości, ciekawość zaspokoiłam i wystarczy;), a towarzyszący mi zazwyczaj w posiłkach rodowity Francuz twierdzi, że odnajduje w tym miejscu prawdziwe smaku swojej ojczyzny;)
Sam posiłek:
1.       Poczęstunek (lubię poczęstunki od „szefa” – mały gest a cieszy;): mus z kalafiora z łososiem – wyborny, chociaż łosoś czasami odrobinę za słony – ale równoważy smak kalafiora.


2.       Przystawka – zazwyczaj bierzemy  z H. na pół – żeby nie zabierać zbyt dużo miejsca daniu głównemu, ale jedynie delikatnie pobudzić smak: tym razem  był to przekładaniec z Terrine z Foie Gras i chrupiących placuszków bakaliowych, podawany z galaretką z grzańca. Smakowite, chrupiące,  w sam raz na początek posiłku .

3.       Danie główne – ja: filet z pstrąga w papilotach z koprem włoskim, lekkim masłem z anchois i sześciu ziół, zapiekane risotto. Niezapomniany smak. Uwielbiam ryby, a pstrąga w szczególności więc wybaczyłabym temu daniu wiele – ale wybaczać nie musiałam absolutnie nic:);
 Towarzysz posiłku: francuska specjalność cielęca „ris de veau” w sosie porto z borowikami, podawana z „Puree mojej Babci” – zamoczyłam tylko widelec w sosie, ale spożywający to danie twierdził, że jest idealnie przyrządzone idealnie doprawione i smakowite.

4.       Deser – z wózka z deserami do wyboru na „małym talerzu” 3 rodzaje ciast, tortów, tart i…czego tam zresztą do wyboru nie ma:) Każdy znajdzie coś dla siebie – tym razem każde z nas wzięło inny rodzaj ciast – każde grzechu warte




5.       Wino – hmmmm – tu nie mogę za wiele powiedzieć, gdyż wina jestem dosyć wiernym ale dosyć niewybrednym konsumentem – dobre było, czerwone i wytrawne – przy kolejnych wizytach postaram się zapamiętywać co pijemy. Obiecuję poprawę!

6.       A na koniec do tego wszystkiego grappa z creme cassis – mniam
Nie muszę nadmieniać, że gorąco polecam to miejsce każdemu, szczególnie na uroczą randkę, celebrowanie rocznic wszelakiego rodzaju, walentynek itp.  – miłe dyskretne miejsce z naprawdę pysznym jedzeniem.


La Fontaine Restaurant, Kraków, Sławkowska 1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz