wtorek, 30 września 2014

Biurkowe leniwce i dietetyczny catering



Catering dietetyczny – rzecz dla osób w wiecznym niedoczasie i bez najmniejszych chęci na gotowanie idealna. Tylko czy aby na pewno? Dostarczony w dowolne miejsce (dom, praca czy też inny, wybrany przez nas adres) o wybranej porze kompletny zestaw posiłków na cały dzień: marzenie. Wygoda niewątpliwa. Kolejny plus to brak konieczności zastanawiania się ile co ma kalorii, jakiem wielkości mają być porcje i z czego się składać. Można wybrać sobie zakres kaloryczny, zaznaczyć na ile posiłków się decydujemy, czy wybieramy dietę na 5 czy na 7 dni w tygodniu (w tej drugiej opcji posiłki weekendowe dostarczane są w piątek – w niewielu przypadkach w sobotę). Oszczędność czasu i zachodu. Tyle. Bo już oszczędność pieniędzy na pewno nie (w Krakowie nie udało mi się znaleźć formy z ceną za dzień niższą od 45 zł – ale też niższych się nie spodziewałam. Samodzielne gotowanie dla jednej osoby mogłoby, przy moich zdolnościach, kosztować drożej). Ze smakowitością potraw też jest nie za dobrze, ale też zapewne przy wielości preferencji smakowych klientów trudno jest znaleźć złoty środek i dogodzić każdemu. Dodatkowo w moim przypadku na walory smakowe wpływa nieposiadanie kuchenki gazowej elektrycznej ani mikrofalowej – zimny obiad smakuje mniej wybitnie niż jakikolwiek ciepły.
Ze względu na pracę, czy raczej na niemożność wyjścia z niej między godziną 9.00 a 18.00, po miesiącu zajadania się drożdżówkami i garmażerka z pobliskiego baru, do którego wyskakiwałam z duszą na sercu (bo np. biznes mojego życia umknie mi kiedy będę kupowała porcję pierogów na wynos;) postanowiłam wypróbować ofertę jednego z krakowskich cateringów dietetycznych. Zaznaczyłam opcje diety 1500 kcal, bez żadnych udziwnień, alergii i osobliwych wymagań. 3 próbne dni kosztowały mnie 99 zł. Nigdy nie korzystałam z podobnych usług i nie wiedziałam czego się spodziewać, ale mój organizm na sama ideę diety zaczął produkować nadmiar soków żołądkowych i pragnąć frytek, drożdżówek i czekolady;).
Śniadanie zostało pochłonięte w minutę – serek z bananem i omlet – hmmm malusie te porcje :( Nie kładę tego na karb skąpstwa firmy – raczej podejrzewam, że porcje normalnie przeze mnie spożywane są zbyt duże (pisałam – mój organizm nie lubi diet;). Głodna byłam już po godzinie – wytrzymałam kolejną i rzuciłam się na drugie śniadanie: serek z owocami (mogłam zaznaczyć że nienawidzę brzoskwini – nie zaznaczyłam głodna byłam i brzoskwinię też zjadłam :). O obiedzie rozpisywać się nie ma potrzeby – był;) Ze względu na brak możliwość podgrzania – zimne podudzie, z należycie ugotowaną, aczkolwiek absolutnie nie doprawioną kaszą gryczaną i surówką, której walory smakowe zostały nadwątlone przez brak z kolei lodówki (pół dnia w szafce bez chłodzenia też nie poprawia smaku potrawy – nie tylko niemożność podgrzania jak widać;). Aaaa i żeby nie było, że to dieta to podudzia były ze skóra – kurzej skóry nie widziałam, nie mówiąc o jej spożywaniu, od wieeelu lat;).
Jestem jeszcze przed sałatką grecka na podwieczorek i przed kolacją, o której nie napiszę – pokażę ją po prostu, gdyż długo by pisać choć w zasadzie nie ma o czym;): 

Dietetyczny catering Kraków, Fresh Fit
No nie wiem – na pewno nie ugotowałabym sobie niczego i zjadłabym drożdżówki  - więc plus jest. Jeżeli wytrzymam i nie zjem niczego spoza cateringowego menu plusem będzie też określona ilość kalorii. Jednak pierwszy dzień z 3-dniowej próby skłania mnie jednak do przezwyciężenia lenistwa i przygotowywania podobnych zestawów do pracy samodzielnie (że niby coooooo? Jaaa nie dam rady?;))
A Wy macie jakieś doświadczenia z cateringiem dietetycznym?
Ps. Na próbę wybrałam ofertę firmy Fresh Fit – jako jedyni oferują 3 dni menu próbnego (większość firm oferuje jeden dzień próbny) po promocyjnej cenie 99 zł.
Zasadniczo wybierając jedynie dni próbne w każdej firmie oferującej catering dietetyczny w Krakowie można by trochę zaoszczędzić i wyrobić sobie zdanie na temat tego kto co oferuje/ moje zdanie na dzisiaj to jednak: gotuj sama!:)
Dzień drugi – w porównaniu z wczorajszą dzisiaj kolacja jest ogromna, za to nie wiem co mam myśleć o śniadaniu. (No i nie było w nim migdała a miał być;)
Dietetyczny catering Kraków, Fresh Fit

Reszta dnia znośna. Głód mniej ssał i były moje ukochane pomidorki koktajlowe i rukola i makaron z sosem z rokpola na obiad. Porcje nadal wydają mi się za małe, ale nie miałam już ochoty zjadać posiłku z opakowaniem. I smakowite to w sumie było.

niedziela, 28 września 2014

Aperitif - niby nie było źle, ale dobrze też nie.




Restauracja Aperitif, Kraków
Nie była to moja i T. pierwsza wizyta w Restauracji Aperitiff ale po kilku szansach danych temu miejscu, na dłuższy czas damy sobie spokój z tym miejscem. 
Restauracja Aperitif, Kraków

Niby wszystko w porządku: dobra lokalizacja, miłe wnętrze, przemiła obsługa i niezłe menu, tylko….. No właśnie. Po otrzymaniu karty dań na obsługę czekać musieliśmy ponad 15 minut, aperitif pojawił się razem z przystawką (przepyszny tatar, któremu nie mam nic do zarzucenia i bez oporu mogę polecić), a wino w połowie dania głównego.
Restauracja Aperitif, Kraków, tatar, przystawka

Danie główne (z letniego menu więc aktualnie już brak w karcie): makaron na sposób tajski z wołowiną, warzywami i masłem orzechowym – oczekiwałam ciekawszego smaku, jednak nie był zły. Delikatnie mdławy, jednak to nie zarzut – sama wybrałam więc i zjadłam. Bez wstrętu.

Restauracja Aperitif, Kraków, makron z masłem orzechowym

Natomiast danie główne T.:  sandacz to był – z młodymi ziemniakami. Hmmmm – nie można powiedzieć że ryba smakowała źle ale tylko dla tego, że smaku nie miała w ogóle – zero, null. Nadawała by się dla kogoś, kto jest na restrykcyjnej diecie i powinien unikać …wszystkiego – z solą na czele. Ziemniaki natomiast niektóre były twardawe (nie sugeruję, że niedogotowane – może po prostu al dente;) a niektóre rozpadały się pod lada dotknięciem, co utrudniało nabranie ich na widelec – no i temperatura ich była ledwie pokojowa. 
Restauracja Aperitif, Kraków, sandacz z młodymi ziemniakami

Po takim posiłku z deseru zrezygnowaliśmy. Ja nie cierpiałam zbytnio – wypiłam  swój Aperol Spritz na początek, a później całkiem dobre wino do obiadu, moje danie nie było złe – jednak T. zniesmaczony nie krył oburzenia. Cóż – przy takim wyborze miejsc z przyzwoitą kuchnią w Krakowie – płakać za Aperitifem nie będę, jednak nie odradzam tego miejsca innym – ładnie tam i przyjemnie i można trafić na potrawy lepiej przygotowane niż nasze.
Restauracja Aperitif, Kraków, Aperol Spritz

Restauracja Aperitif, Kraków
Aperitif,  ul. Sienna 9, Kraków (Stare Miasto)