Nie była to moja i T. pierwsza wizyta w Restauracji
Aperitiff ale po kilku szansach danych temu miejscu, na dłuższy czas damy sobie
spokój z tym miejscem.
Niby wszystko w porządku: dobra lokalizacja, miłe wnętrze,
przemiła obsługa i niezłe menu, tylko….. No właśnie. Po otrzymaniu karty dań na
obsługę czekać musieliśmy ponad 15 minut, aperitif pojawił się razem z
przystawką (przepyszny tatar, któremu nie mam nic do zarzucenia i bez oporu mogę
polecić), a wino w połowie dania głównego.
Danie główne (z letniego menu więc aktualnie już brak w
karcie): makaron na sposób tajski z wołowiną, warzywami i masłem
orzechowym – oczekiwałam ciekawszego smaku, jednak nie był zły. Delikatnie
mdławy, jednak to nie zarzut – sama wybrałam więc i zjadłam. Bez wstrętu.
Natomiast danie główne T.:
sandacz to był – z młodymi ziemniakami. Hmmmm – nie można powiedzieć że
ryba smakowała źle ale tylko dla tego, że smaku nie miała w ogóle – zero, null.
Nadawała by się dla kogoś, kto jest na restrykcyjnej diecie i powinien unikać …wszystkiego
– z solą na czele. Ziemniaki natomiast niektóre były twardawe (nie sugeruję, że
niedogotowane – może po prostu al dente;) a niektóre rozpadały się pod lada
dotknięciem, co utrudniało nabranie ich na widelec – no i temperatura ich była
ledwie pokojowa.
Po takim posiłku z deseru zrezygnowaliśmy. Ja nie cierpiałam zbytnio –
wypiłam swój Aperol Spritz na początek,
a później całkiem dobre wino do obiadu, moje danie nie było złe – jednak T.
zniesmaczony nie krył oburzenia. Cóż – przy takim wyborze miejsc z przyzwoitą
kuchnią w Krakowie – płakać za Aperitifem nie będę, jednak nie odradzam tego
miejsca innym – ładnie tam i przyjemnie i można trafić na potrawy lepiej przygotowane
niż nasze.
Aperitif, ul. Sienna 9, Kraków (Stare Miasto)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz