Kucharka ze mnie okropna, jednak niezwykle kreatywnie podchodząca do swoich kuchennych pasji. Maniakalnie gromadzę i czytam książki kucharskie z nadzieją, że przez samo ich posiadanie pewnego dnia spłynie na mnie talent kulinarny i spod moich rąk zaczną wychodzić twory godne wirtuoza kuchni (oczywiście wszystko bez żadnego wysiłku, nauki i praktyki). Czasami na fali impulsu otwieram szafki i......tworzę.
Nigdy nic mi nie wyszło. Dzisiaj też nie mogło być inaczej, ale dziecko weszło mi na ambicję opowiadając, że ojciec dziecka potrafi przygotować tartę na cieście kruchym. Skoro on potrafi to ja nie? Nooooo jak to?!
Koncepcja była taka - spód jak w Tofurniku z Jadłonomi ("Jadłonomia" s. 239), na to masa jakaś - z tego, co tygrysy lubią najbardziej: czekolady, mascarpone i...co tam się nawinie (nawinął się banan).
Tak więc - ciasto: ciastka owsiane (czekoladowe), olej kokosowy, masło migdałowe i z nerkowca (zamiast podanego w przepisie masła orzechowego) - ze zwykłych ciastek owsianych - niewinnych i nieszkodliwych zrobiła się przepyszna czekoladowa masa z silną nuta kokosu - suuuper - kalorii: .... wiadomo;)
Masa - czekolada Dolphin 90% ziarna kakaowego, mascarpone, banan i kapka mleka - wszystko osobno przedobre - razem jeszcze lepsze:)
Spód po zmiksowaniu do lodówki na to po chwili masa - do lodówki i - ciasto przepiękne;)
Do tej pory brzmi i wygląda pięknie ale....jak to w moim przypadku zawsze prawie: nie da się wyjąć z foremki więc już po chwili wygląda jak jedna wielka masakra - ostatecznie masa ląduje w miseczniakach - Potomek pochwalił - a spód zakończył jako chłopko-ciasteczka milion kalorii - schowam sobie i w końcu zjem albo zachowam, żeby popatrzeć za każdym razem jak przyjdzie mi do głowy, że da się tworzyć cuda jak z obrazka bez praktyki, talentu i cierpliwości;)
I dlatego właśnie jadam głównie "na mieście"
To wersja z "na mieście' - Bunkier Cafe i ciasto z orzechwami |