Nie można mi odmówić entuzjazmu gdy zabieram się za
oglądanie transmisji z Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej, natomiast jeżeli
chodzi o wiedzę na temat piłki nożnej to już różnie bywa (raczej źle bywa niż
dobrze), więc i moje komentarze w tym temacie są zazwyczaj ograniczone do „oooooooo”
– żeby więc nie narażać T. na wysłuchiwanie przez wieczory z meczem w tle
jedynie moich pytań w stylu : „a kibicujemy dziś tym w czerwonych koszulkach,
czy tym w żółtych”, chodzimy mecze oglądać w miejsca publiczne, gdzie ewentualnie
może się on powymieniać uwagami o meczach z kimś bardziej kumatym w tym
temacie. Ale siedzenie cięgiem od 18.00 po noc późną o suchym pysku i na
głodnego to dla mnie nie jest dobry pomysł – jeść gdzieś trzeba, a nauczona
wcześniejszymi doświadczeniami nie ufam jedzeniu w miejscu gdzie jest wiele
telewizorów. W tym tygodniu postanowiliśmy zastosować techniki mieszane w
podejściu do wyboru miejsca spożywania
posiłków.
Pierwszego wieczora skorzystaliśmy z godzinnej przerwy
między końcem pierwszego meczu a początkiem kolejnego i niewiele szukając wybiegliśmy
z …(no właśnie – po prawdzie nie wiem jak nazywa się miejsce gdzie oglądaliśmy
mecze w tym tygodniu. Na Rynku to było i istnieje możliwość, że nazywało się to
Polski Pub, ale mogło też i nie – położone obok Restauracji Virtuozo (o tym
będzie jeszcze później) i pognaliśmy do Del Papa (o tym miejscu było już
wcześniej tutaj) i skorzystaliśmy z oferty dnia pod interesująco ( w temacie
posiłku) brzmiącą nazwą: flower power.
Grllowany indyk, krewetki – wszystko to na czarnym ryżu* i
podane z sosem lawendowym.
A na deser lody z płatkami róż i różaną konfiturą, podlane
różanym likierem.
Del Papa polecać bardziej niż już polecałam to chyba nie
można – kwiatowe akcenty w pożywieniu: warte uwagi!
Kolejnego wieczora postanowiliśmy nie ruszać od wcześniej zarezerwowanego
w sportowym pubie stolika i postanowiliśmy zjeść na miejscu. Można złożyć
zamówienie korzystając z menu Restauracji Virtuoso. Złożyliśmy więc zamówienie……Poczekaliśmy
45 minut na jego realizację (ok – nie czepiam się, lokal pełen, kelnerzy
śmigali z zamówieniami z prędkością bolidów – kuchnia mogła mieć opóźnienie – i
tak nigdzie się nie ruszaliśmy).
Co do jedzenia: zacznę od końca – od rachunku;) – tanio nie
jest. I to bez dodatków, bo z dodatkami (typu ziemniak czy sałatka, czy nie daj
boże i to i to) jest jeszcze bardziej nie tanio.
Jeść jednak trzeba, wiec T.
wybrał polędwicę wołową z sosem z zielonego pieprzu – nie narzekał, zeznał, że
mięso jest przygotowane tak jak lubi – półwiście, smak ma delikatny i twarde
nie jest a sos pasuje mu do tego mięsa wyjątkowo.
Ja zdecydowałam się na filet z łososia zapiekany z pesto i
migdałami – też nie narzekałam, chociaż łososia jadam w każdym miejscu w jakim
mam tylko okazję i zdarzyło mi się jeść łososia bardziej mi smakującego
(najbardziej to chyba w „Trzech krokach w szaleństwo”). Wszystko poprawne:
pesto niezbyt słone (co się niestety często trafia), płatki migdałów
odpowiednio podprażone.
Jedyny zgrzyt, moim zdaniem, to zamówiony przez nas oboje
jako dodatek bukiet warzyw z grilla. Hmmm – z grilla to może i one były – choć mam
pewne wątpliwości – ale później zalane taką toną tłuszczu (mam nadzieję, że
oliwy), że nie dało się tego odsączyć mimo usilnych zabiegów i serwetki do
pomocy. Nie wiem czemu miało owo zatopienie w oliwie służyć, bo poprawie smaku
na pewno nie.
Reasumując: źle nie było w obu przypadkach, ale jednego
wieczora za szybko (lubię posiedzieć i podelektować się posiłkiem a nie wcinać
z zegarkiem w ręku, żeby zdążyć z powrotem przed ekran z transmisją meczu), a
drugiego przelicznik ceny na jakość i smak nie wyszedł z korzyścią dla nas.
Dobre za to było piwo:), ale czy piwo może być niedobre?;)
Virtuoso Pizzeria&Restaurant, Rynek Główny 44, Kraków
*CZARNY RYŻ: jest jedną z odmian ryżu. Ma łagodny, orzechowy smak. Uprawiany jest najczęściej w Indonezji i Tajlandii.W Chinach początkowo przeznaczony był do spożycia wyłącznie na dworze cesarskim. Przeprowadzane w ostatnim czasie badanie pokazują, że już jedna łyżka czarnego ryżu zawiera więcej antocyjanów (korzystnych dla zdrowia przeciwutleniaczy) niż taka sama ilość jagód. Ma także więcej witaminy E, a znacznie mniej cukrów. Czarny ryż bogaty jest również w liczne składniki mineralne - zwłaszcza żelazo (także miedź i cynk), a ilość błonnika jaką zawiera podobna jest do ilości błonnika w ryżu brązowym.
*CZARNY RYŻ: jest jedną z odmian ryżu. Ma łagodny, orzechowy smak. Uprawiany jest najczęściej w Indonezji i Tajlandii.W Chinach początkowo przeznaczony był do spożycia wyłącznie na dworze cesarskim. Przeprowadzane w ostatnim czasie badanie pokazują, że już jedna łyżka czarnego ryżu zawiera więcej antocyjanów (korzystnych dla zdrowia przeciwutleniaczy) niż taka sama ilość jagód. Ma także więcej witaminy E, a znacznie mniej cukrów. Czarny ryż bogaty jest również w liczne składniki mineralne - zwłaszcza żelazo (także miedź i cynk), a ilość błonnika jaką zawiera podobna jest do ilości błonnika w ryżu brązowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz