Kolację w kolejny piłkarski wieczór, pomni wcześniejszych doświadczeń,
postanowiliśmy spędzić jednak poza miejscem oglądania meczów. Jako, że grały
Włochy wybór padł na włoskie jedzenie: Boscaiola.
W zeszłym roku, tuż po otwarciu restauracji, chodziliśmy tam
dosyć często – ma idealny wewnętrzny ogródek
do spożywania tam letnich kolacji: cudowny klimat, dyskretne oświetlenia,
nastrojowa muzyka. Kiedy się oziębiło i przenieśliśmy się do środka miejsce to
straciło trochę na swoim uroku: ludnie, głośno i dwa razy z rzędu do rachunku
zamiast spożytych dwóch lampek wina doliczono nam całą butelkę – kwestia ta
zostało oczywiście wyjaśniona, ale postanowiliśmy dać szansę innym miejscom.
Wróciliśmy po około pól roku.
Nadal ludnie, muzyka nadal ta sama – ale i jedzenie nadal
tak samo dobre, więc nie żałujemy.
Jedzenie dobre, ale nie idealne. Na przystawkę zamówiliśmy z
T. tatar z łososia. Podawany jest tak, że dodatki można sobie serwować wg.
własnego uznania, jednak już podstawa zawiera pewne domieszki, które to lekkie
i orzeźwiające danie uczyniły dosyć zamulającym – nie umiem dociec, co było
tego przyczyną, ale danie nie smakowało tak, jak - w naszym mniemaniu, powinno.
Danie główne:
T: Spaghetti ai frutti di mare – makaron spaghetti z sosem
pomidorowym, papryczką chili, kalmarami, małżami, krewetkami i czosnkiem. T, w przeciwieństwie
do mnie, lubi owoce morza i danie mu smakowało. Stwierdził, że sosu
pomidorowego była odpowiednia ilość (czyli nie za dużo – nie lubi, gdy mu
makaron tonie w sosie) i czosnku tyle ile potrzeba (dużo;).
Ja: wyszła jakaś hybryda Tagliatelle con verdue verdi (makaron
tagliatelle szpinakowe, cukinia, pomidorki koktajlowe, szpinak, marchew, sos
śmietanowy, gran padano) z łososiem za to bez cukinii i marchewki (nie
znalazłam takiego dania w karcie, ale kelner powiedział, że takowe coś serwują
a jako, że łososia to ja zawsze chętnie, więc zamówiłam. Nic złego o daniu
powiedzieć nie mogę – było pyszne i nawet nie za słone (zbytnia słoność dania
dla mnie, osoby soli nie używającej w ogóle, to częsty zarzut – nie oznacza
zazwyczaj, że danie jest za słone w ogóle).
Zamówione wino domu – jak zwykle poprawne – można bez obawy
ryzykować jego zamówienie.
Przy płaceniu rachunku nie zauważyliśmy na nim tym razem
żadnych pomyłek więc spokojnie możemy powrócić do spożywania tam kolacji, zwłaszcza
że nastało lato i znowu będzie się można przenieść do „ogródka” .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz