Dzisiaj również dzień na uczelni. Schemat jak wczoraj: za
późna pobudka, za szybki marsz przez miasto (dziś dodatkowo skomplikowany
zagrodzeniem mojej drogi na okoliczność Cracovia Marathon), za dużo kiepskiej
kawy i za dużo majonezu w sałatce;). Zajęcia miły się odbywać do 18.00 ale
skoro deszcz zdecydował się przestać padać, kto wysiedziałby całą niedzielę,
słuchając o procentowej zawartości białka w rozmaitych dietach. Ja nie!
Postanowiłam skrócić na własną rękę czas zajęć, lecz żeby nie czuć zbyt dużych
wyrzutów sumienia (a także zaspokoić ochotę na słodycze) udałam się do
księgarni. Z pozoru tylko brzmi to nielogicznie. W księgarni Matras na Rynku
oferują całkiem przyzwoitą kawę, zjadliwe ciasta i - w miejscu wydzielonym na
kawiarnię - miejsce do przejrzenia książek przed zakupem. W moim przypadku
dzisiaj raczej zamiast zakupu, ale przynajmniej przeglądane tytuły pozostały w
duchu porzuconych zajęć: dietetyczne;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz