poniedziałek, 2 lutego 2015

Zosia Samosia (sama sobie pójdzie i zje).

Nie lubię spożywać posiłków samotnie (zwłaszcza solidniejszych posiłków - co do szybkiej kanapki w pracy nie mam jakiś specjalnych preferencji). Zazwyczaj posilam się w towarzystwie T. lub Potomka. Jeżeli jednak zdarzy się, że obydwu nie ma pod ręką, a zjeść coś trzeba - wybieram asekuracyjnie miejsca dobrze mi znane i takie, w których czuję się swobodnie (tzn. nie czuję, że muszę przepraszać, kiedy sama jedna zajmuję stolik, na który być może czyha kolejka innych głodnych, a kelner wzdycha, że tylko zupa i kawa przez godzinę podczas gdy książka wciągnęła i zgubiło się poczucie czasu).
Od dłuższego czasu takim miejscem jest dla mnie Bunkier Cafe.
Pyszne śniadania (jajka i pankejki - rewelacja!), bardzo dobre kanapki (ni to burgery) z frytkami, rewelacyjne zupy (mój faworyt to krem z kukurydzy) i zjadliwe makarony (jadłam jeszcze łososia, ale w kwestii łososia jestem wybredna,a trafił mi się zbyt słony).

Mają Tyskie Książęce Czerwone Lagerowe, kawę w ogromnych kubkach i ciasta grzechu warte. Polecam!
Jako, że w Bunkrze bywa tłoczno trzeba mieć inne miejsce w odwodzie - z takiej potrzeby odkryłam ostatnio dla siebie La Petite France - bistro połączone ze sklepem z francuskimi specjałami. Zlokalizowane w samym centrum, a jednak jakby na uboczu (ul. św. Tomasza - przy samych prawie Plantach od strony ul. Westerplatte) niewielkie, przytulne miejsce z miłą obsługą i menu jakie lubię (niezbyt długie;).
Próbowałam trzech zup: cebulowej, marchewkowej z imbirem i porowo-ziemniaczanej (ta ostatnia na zdjęciu - moja faworytka)
Zazwyczaj zamawiam też zestaw serów (do wyboru twarde, miękkie, kozie i pleśniowe) z dopasowanym  do zestawu winem (na winach nie znam się zbytnio - nigdy nie pamiętam co z czym i do czego - zdjęcie ze mnie obowiązek wyboru uważam za plus. Jednak jeżeli ktoś woli wybrać sam - nie ma przeciwwskazań).


Próbowałam także galette* (tu mamy wybór spośród dwóch opcji: z jajkiem i szynką i ze szpinakiem i kozim serem - preferuję ze szpinakiem)
Do wyboru jest również kilka deserów. Przy pierwszej wizycie w La Petit skosztowałam Kouign Amann (ciasta z Bretanii z solonym masłem - słodkie/lekko słone  o wyraźnym posmaku cynamonu) i ju nigdy później wybór czegoś innego do głowy mi nie przyszedł (choć słyszałam, że i pozostałe desery są pyszne;).
W menu znajdują się także pozycje bardziej treściwe oraz sałatki i bagietki. Lokal serwuje też śniadania.
Świetne miejsce na niezobowiązujący wieczorny posiłek, pogaduchy przyjaciółką przy winie, szybki lunch czy (jak w moim przypadku) samotny posiłek.

Odpowiednia głośność (głównie francuskiej) muzyki oraz literatura francuska do posiłku, a po jedzeniu można zabrać ze sobą do domu któryś  z przysmaków leżących na półkach i w lodówkach (polecam szczególnie ser Reblochon - cuchnie jak stare kapcie ale  w smaku...poezja:)

Ps. jedyny minus to czasem zbyt długi czas oczekiwania na zamówienie.

Le Petite Bistro, Św. Tomasza 25, Kraków
(i Bunkier Cafe, Plac Szczepański 3a, Kraków)

*Galette Bretonne to naleśniki z mąki gryczanej popularne w Bretanii oraz Normandii (za www.przyślijprzepis.pl)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz